TytuÅ‚y utworów wskazujÄ… na concept album na temat pustyni, ale szczęśliwie muzyka nie zawiera żadnych natrÄ™tnych pobrzdÄ™kiwaÅ„ sitar, beczenia wielbÅ‚Ä…dów ani zaÅ›piewów muezinów.
Zawartość tego albumu to relaksujÄ…ca, rytmiczna elektronika w duchu szkoÅ‚y berliÅ„skiej. Nastrój który wywoÅ‚uje to raczej uczucie beztroskiego lotu nad pustyniÄ… niż walki z jej piaskami. W żadnym razie nie jest to też pÅ‚yta przygotowana metodÄ… „wÅ‚Ä…czÄ™ sekwencer i poplumkam coÅ› przez kwadrans”. Zawiera wiele sekwencji, tak, ale także znacznie wiÄ™cej. Zawsze kiedy wydaje siÄ™ że już wiadomo co kryje siÄ™ w kolejnej minucie, Polaris lekko obraca swój muzyczny kalejdoskop, a dotychczasowe elementy tworzÄ… nowÄ… dźwiÄ™kowÄ… ukÅ‚adankÄ™.
„Desert Run” to dzieÅ‚o oryginalne, i nie zawiera ukÅ‚onów stylistycznych w stronÄ™ dużych nazwisk sceny el. JeÅ›li jednak ktoÅ› nie zna jeszcze muzyki Polarisa, i potrzebuje odniesienia żeby umiejscowić ten album na znanej sobie mapie, po dÅ‚uższym zastanowieniu wskazaÅ‚bym dokonania duetu Emmens & Heij (którzy tworzÄ… w stylu mocno przypominajÄ…cym radość obecnÄ… w “Oasis”) a nawet Redshift (mroczne ciężkie pasaże “Derweze” i „Hastings CutOff”). Tak, ta pÅ‚yta to już ta liga.
"Fata Morgana" (13:16) zaczyna siÄ™ potężnymi padami, do których szybko doÅ‚Ä…czajÄ… wielopiÄ™trowe sekwencje i delikatna perkusja. Na wysokoÅ›ci 2:20 nagle rozlewa siÄ™ przyjemne uczucie, jak pierwszy Å‚yk ulubionej whisky: tak, to klasyczny Polaris, wszystkie znajome elementy sÄ… już na miejscu, doskonale zrównoważone. UsiÄ…dź wygodnie i smakuj! Przy 4:20 wzbija siÄ™ w niebo piÄ™kna solówka, i już wiadomo że ta pÅ‚yta nudy nie bÄ™dzie zawierać. Utwór rozwija siÄ™ dalej masÄ… sekwencji, spadajÄ…cych niczym deszcz z chóralnych padów które dalej sunÄ… niczym ciężkie chmury nad horyzontem. Bliżej koÅ„ca uszu sÅ‚uchacza dobiega delikatny smak melotronu. CaÅ‚y utwór jest przesiÄ…kniÄ™ty swoistÄ… gÅ‚Ä™biÄ…, wrażeniem które byÅ‚o obecne już na albumie „Way Out”, że sÅ‚uchacz stopniowo dostrzega kolejne warstwy dźwiÄ™kowego pejzażu, to jak wpatrywanie siÄ™ w okryte mgÅ‚Ä… górskie Å‚aÅ„cuchy w jesienny wieczór, gdy co i raz na krawÄ™dzi widzenia pojawia siÄ™ kolejne odlegÅ‚e pasmo.
Ta muzyka jest czymÅ› wiÄ™cej niż sumÄ… swoich elementów. Po takim otwarciu, co czeka nas dalej?
"Derweze" (9:34) to nazwa miejsca w Turkmenistanie gdzie w rozlegÅ‚ym kraterze gaz ziemny pÅ‚onie nieprzerwanie od 1971, zapewniajÄ…c spektakl każdej nocy. Utwór zaczyna siÄ™ mrocznie, ale szybko pojawia siÄ™ niespieszny rytm, a progresja akordów od 7:30 w górÄ™ wywoÅ‚uje zadowolone kiwanie gÅ‚owÄ…, zwÅ‚aszcza gdy pojawia siÄ™ krótkie solo na mellotronowym flecie.
Kolejna odsÅ‚ona to "Dunes" (11:40), która zaczyna siÄ™ tÅ‚ustym brzmieniem z nanizanym solo. Szybko dochodzi bas i zapÄ™tlone bÄ™bny, i wkrótce utwór pÅ‚ynie swoim tempem, gdzie sekwencje ustÄ™pujÄ… miejsca brawurowym solówkom. Polaris w refleksyjnym nastroju; dobra rzecz.
"Hastings CutOff" (9:50) to znowu surowy poczÄ…tek, wrÄ™cz industrialny i kanciasty, chropawy, jednak wkrótce zÅ‚agodzony nastrojowymi padami. A potem w Å›rodku nagle trafia siÄ™ fantastyczna zmiana nastroju na iÅ›cie kosmiczny, gdzie wyÅ‚ania siÄ™ sekwencja jak z TB303, z poczÄ…tku stÅ‚umiona i niepozorna, lecz starzy kwasiarze wiedzÄ… że nie po to 303 zbudowano… i rzeczywiÅ›cie po chwili krótkiej jak zapaÅ‚ do diety zaczyna siÄ™ rzetelne mÄ™czenie kanarka, sekwencja cudnie bulgocze i skrzeczy, i tak trwa ta kosmiczna podróż aż do ukrytego w echach finaÅ‚u. DoskonaÅ‚y, zaskakujÄ…cy, dualny utwór.
I na koniec "Oasis" (8:12), gdzie do poczÄ…tkowych jasnych akordów doÅ‚Ä…czajÄ… jedna po drugiej szybkie, skrzÄ…ce siÄ™ w sÅ‚oÅ„cu sekwencje, a caÅ‚ość zostaje doprawiona kolejnym sprawnym solo. Po chwili wytchnienia sekwencje atakujÄ… ponownie okoÅ‚o 5:20, i to jest jeden z najlepszych fragmentów albumu. CaÅ‚y ten utwór jest przestrzenny, jasny i atmosferyczny, jeden z tych co nie powinien siÄ™ nigdy koÅ„czyć. DoskonaÅ‚a koda caÅ‚ej pÅ‚yty.
Michał Żelazowski